Archiwum Grzegorza Królikiewicza

Czas przenika bohatera

Czas przenika bohatera

Jednym z tematów podejmowanych przez Królikiewicza była postać bohatera filmowego.

Postać filmowa nigdy nie staje się prawdziwym bohaterem, jeżeli nie wykracza poza swoją definicję. Odkryli to Amerykanie, którzy potrafili stworzyć wspaniałego bohatera – kowboja. Pastuch, a więc w rzeczywistości człowiek ograniczony, prymitywny, niechlujny – w ich filmach urósł do miary Rolanda, wspaniałego rycerza. Albo: bohaterowie ich filmów kryminalnych, ludzie o czarnych duszach, poprzez zbrodnię zostają wyniesieni w wymiar spraw ostatecznych. Sytuacje, w jakie są wpisywani, niejako powiększają ich moce duchowe. Film amerykański potrafił wyzyskać historię tego kraju dla stworzenia własnej tradycji, mitu i postaci bohatera prawdziwie ludowego, który działa na wyobraźnię widza; wpisany w konkretną rzeczywistość przerasta ją, nie jest codzienny, jest nadzwyczajny.

Gdybyśmy poszukali analogii w naszej historii,  stwierdzilibyśmy, że zadatki na takiego autentycznego bohatera mamy, choćby wśród wydarzeń przełomu lat 1944-45. Tymczasem ten cały wstrząs społeczny nie znalazł niemal żadnego odbicia w sztuce. Przyczyny są zapewne różne, ale jedną z pierwszych upatruję w tym, że cała nasza sztuka dźwiga obciążenie literackie, a polska literatura wykształciła bohatera specjalnego typu: bohatera inteligenckiego. Nurt plebejski w naszej literaturze pojawia się późno i kształtuje się opornie. Literackość polskiego kina trwa aż do dziś i zagraża tej sztuce. Widz dzisiejszy w kinie się nie odnajduje.

Sądzę, że dziś bohater winien być nie tylko wzorem, ale też spełniać funkcje kathartyczne: ukazywać masom widzów ich wielkość. Czy te warunki można spełnić? Sądzę, że tak – jednak przy starannym wybraniu konwencji. Wydaje mi się, że konwencja realistyczna jest już na wyczerpaniu, dowodem – jej wyradzanie się w tzw. mały realizm, mówiący o sprawach na poziomie codzienności, nieważnych, śmiesznych. Taki bohater dnia powszedniego jest nieciekawy, nikogo nie porywa. Gdybyśmy chcieli mówić interesująco o człowieku, powiedzmy – dawnym mieszkańcu wsi, który przeszedł społeczny awans – trzeba by opisać cały świat jego nowej wiary, aspiracji, dążeń i potrzeb duchowych – wynieść go ponad przeciętność. Tymczasem, jakże często, zatrzymujemy się na poziomie stwierdzenia, że zdobył mieszkanie z łazienką w Warszawie.

Obok braku tradycji plebejskiej drugim czynnikiem hamującym stworzenie takiego bohatera jest prawda, może banalna, ale podstawowa: sztuka wymaga dystansu czasu dla wyprecyzowania pewnych kontekstów społecznych – a my chcemy operować krótkimi interwałami.

W moim przekonaniu trudności z bohaterem na miarę naszych czasów nie wynikają z zahamowań zewnętrznych, a z logiki, jaka rządzi sztuką: nie stać nas, by stworzyć bohatera ludowego o sile oddziaływania podobnej do kowboja, gdyż pomiędzy zdarzeniem a kreacją musi istnieć  dystans  czasowy. Jeżeli ten przedział nie istnieje, bohaterowi brak wymiarów, staje się płaski, nijaki. Gdy nie operujemy odległością czasu, stać nas zaledwie na rejestrację, na prosty opis.

Żeby opowiadać o swych bohaterach tak jak w westernach, trzeba operować syntezą. I dlatego właśnie, wobec niewystarczającej perspektywy, brak nam porywających bohaterów naszych czasów.

Powstaje żałosny paradoks. Przyjęło się sądzić, że film współczesny jest miarą dobrej woli, prawdziwego zaangażowania, tymczasem  zaś  w  istocie  spycha on twórcę w krótkie odległości, stawia przed niebezpieczeństwem ulepienia bohatera kruchego i miałkiego.

Ja   sam bardzo chciałbym zrobić film o współczesności,  ale  po wielu przemyśleniach wiem już, że nie mogę usytuować mego bohatera w latach siedemdziesiątych. Żeby uchwycić konflikt podstawowy dla naszego „dziś”, muszę mu dać jakąś szerszą perspektywę: przynajmniej całego okresu 1945-1970.

Trzeba przecież wyciągnąć wnioski z poetyki Godarda: jego bohater żyje tylko w czasie teraźniejszym, bo reżyser opisuje rozpad, chce ten rozpad zarejestrować niejako w stanie „stawania się”. Jego bohater nie jest wyposażony ani w przeszłość ani w przyszłość, bo Godard opisuje rozpad kultury. Robi to konsekwentnie, znalazł środki adekwatne do przedstawianych zdarzeń. Nastawiony na towarzyszenie swojej teraźniejszości, kończy się niejako razem z nią.

Dla naszego bohatera, bohatera wstępującego, takie ograniczenie się do czasu teraźniejszego byłoby zgubne. Nowa epoka szuka swego mitu, swego początku. Nasz bohater musi być wyposażony w przeszłość i być skierowany w przyszłość. Musi działać na trzech płaszczyznach czasowych.

Kiedy mówimy o potrzebie stworzenia bohatera współczesnego, jest to prawda i potrzeba wyraźnie odczuwalna. Koniecznie trzeba jednak przeskoczyć poziom socjologicznej ankiety, stworzyć własny mit, legendę współczesności. Zwłaszcza dziś, gdy telewizja rejestruje zdarzenia natychmiast, w kinie trzeba szukać innej formuły. Sztuka kina oddzieli się zapewne od telewizji przez stosunek do czasu.

*przekreślenia – G.K.

Zamknij

Naciśnij Enter / by przejść do wyników szukania lub ESC aby zamknąć okno

New membership are not allowed.

WordPress Lightbox
Archiwum Grzegorza Królikiewicza

Europejska Fundacja ZIARNA
Wyspiańskiego 8
94-028 Łódź, Polska

Center Office

+(48) 501 561 884
+ (48) 42 686 13 94

biuro@instytutgk.pl/en

All Right Reserved 2020. Europejska Fundacja Ziarna.